6 grudnia dzieją się przeważnie rzeczy dziwne. Latają renifery, kominy się trzęsą, a po domach grzecznych dzieci grasują dziadkowie w czerwonych futerkach z długą, biała brodą. Podobne "cuda i dziwy" działy się w naszej szkole w ów grudniowy poniedziałek pamiętnego 2010 roku. Już z samego rana w czcigodne progi naszej "świątyni wiedzy" wstąpił cichaczem najbardziej oczekiwany gość - Święty Mikołaj. Żaden tam krasnal ogrodowy - prawdziwy biskup z czasów wczesnego chrześcijaństwa. Szybko jednak okazało się, że nie jest sam. Z Dostojnym podążał Aniołek oraz delegacja dosłownie "z piekła rodem". Do zabawy włączyli się nauczyciele, stając się pomocnikami przybyłej do szkoły diablicy. Czas szybko mijał i rozstanie z Dostojnym zbliżało się nieuchronnie. Ów jednak mądry człowiek rzekł społeczności szkolnej "Don't cry, babies" i obiecał przybyć za rok. Postawił jednak jeden warunek - wszyscy muszą być grzeczni.

 

Zapraszamy do obejrzenia galerii zdjęć